czwartek, 11 marca 2010

Czekając na...



Kończąc Oscarowy tydzień (choć pewnie Oscarowych krótkometrażówek jeszcze parę zamieszczę) przypomniałem sobie o bardzo delikatnym filmie.
I chociaż jego autor - Holender, Michael Dudok de Wit brał udział także w projektach znacznie bardziej masowych i kasowych, jak Disneyowska "Fantasia 2000" (1999) czy "Heavy Metal" (1981), to tutaj wspiął się na wyzyny minimalizmu. "Father and Daughter" to opowiedziana bardzo ograniczonymi środkami historia o braku, czekanium i tęsknocie. Wzruszająco, ale nie ckliwie opowiada Holender o rzeczach najprostszych, a zarazem najważniejszych - o potrzebie, której nie jest w stanie zapełnić nic ani nikt, oprócz właściwej osoby.
Opowiada delikatnie i przejmująco.
Po prostu.

Ta delikatność i nienachalna prostota filmu de Wita, sprawiła, że choć na pierwszy rzut oka niepocorny, film zdobył w swojej klasie wszystko, od specjalnego wyróżnienia na festiwalu w Krakowie, przez nagrodę Bafta i wygrania ponad dwudziestu festiwali, aż po Nagrodę Akademii.

"Father and Daughter"



Ok, od teraz zgodnie z poprzednią deklaracją zaczynam odliczanie do kolejnej, 83. Ceremonii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz