niedziela, 21 lutego 2010

A po co mi jeszcze ten blog...?



Ano po to, żeby w zalewie wchodzących
i spadających z kinowych ekranów tytułów, w lawinie cotygodniowych premier, nie poddawać się konsumowaniu kina na szybko niczym buły fast foodu, chciałbym raczej delektować się bez pośpiechu świetnymi kąskami wprost z ulubionej restauracji, nie goniąc za aktualnościami
i gorącymi premierami sezonu.

Pomyślałem ostatnio idąc ulicą, o tym, że filmy są bardziej wrażliwe od książek, że znacznie ulotniejszymi są istotami dla naszej pamięci, bo przecież nie włącza się filmu żeby obejrzeć jedną scenę – tę która właśnie wróciła do głowy.

Ciężko też znaleźć film jeśli widziało się go na festiwalu raz, albo kiedyś na jednym pokazie specjalnym na przeglądzie, albo o drugiej w nocy w telewizorze bo akurat złapała bezsenność.

Stąd pomysł na tego bloga, chcę te obrazki pozbierać, poszukać ich i opisać te filmy, które nigdy nie stały się przebojami, a jednak mają w sobie wszystko czego od kina wymagamy. Spodoba się... poszukajcie sami, zachwyćcie się i odkrywajcie dla siebie.

Zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz