niedziela, 21 lutego 2010

Dzieciak, wendetta i syreny



Areną filmu Waltera Sallesa z 2001 roku – „W cieniu słońca” jest spalona brazylijskim słońcem plantacja trzciny cukrowej, na której podupadła rodzina Breves mieszka i wyrabia cukier by móc się utrzymać. Ziemia, choć nieprzyjazna i wymagająca od ludzi skrajnego poświęcenia, jest też powodem trwającej od pokoleń rodowej waśni, w której Breves i ich sąsiedzi wyniszczają się wzajemnie. Gdy przedstawiciel jednego z rodów zastrzelił sąsiada, rodzina zmarłego przysięgła zemstę. Od tamtej pory waśń i zamknięty krąg krwawego odwetu trwa, a jego cykl wyznacza krew na koszuli ostatniej z ofiar. Gdy plama zżółknie, rozejm jest zakończony.

Dzieciak, to najmłodszy przedstawiciel rodziny Breves i jak to bywa, najrozsądniejszy. Choć nie umie czytać, otrzymana od wędrownej artystki cyrkowej książka samymi obrazkami zmienia jego życie i pozwala Dzieciakowi na przekroczenie granicy własnej wyobraźni i wyobrażenia sobie wędrownej artystki cyrkowej jako syreny, która wyszła z morza by zabrać go ze sobą. Dzięki książce jego życie staje się barwne i fantastyczne. Jednak dobry czas kończy się, gdy Tonio, starszy brat Dzieciaka, staje przed koniecznością obrony honoru rodziny i wykonania wyroku na zabójcy członka rodu Breves. Tonio wypełnia obowiązek, a tym samym ściąga na siebie niechybną zemstę. Symbolem jego rychłej śmierci staje się czarna opaska, oplatająca ramię.

Ten czas, który pozostał jednak okazuje się najniezwyklejszym w życiu obydwu braci – podczas cyrowego przedstawienie w obydwu zaczyna kiełkować myśl o wolności, o wyzwoleniu się z zamkniętego kręgu bezsensownej wojny, o porzuceniu dotychczasowego życia i wolności takiej jaką pokazali im cyrkowcy. Co więcej Tonio i wędrowna artystka, Klara nie są sobie obojętni i oboje dla miłości gotowi poświęcić dotychczasowe życie.

„W cieniu słońca”, to pewnego rodzaju baśń – niby osadzona w konkretnych realiach czasowych, ale jednak w dużej mierze poza czasem. Jest to niesamowicie sfotografowana opowieść, mocno zakorzeniona w Marquezowskim stylu, w fantastyczny sposób korespondującym przecież z możliwościami filmowego opowiadania. Sądzę, że warto zwrócić szczególną uwagę na operatorską stronę tego filmu, obraz bowiem staje się tutaj w dużej mierze uczestnikiem i komentatorem ekranowych zdarzeń. Genialnie wyglądają ujęcia w których kamera wchodzi w środek poruszającego się układu – np. ustawia się na huśtawce – uśmiechnięty Dzieciak nie zmienia położenia – to świat się porusza, podobnie gdy Klara wykonuje cyrkowy popis na linie – to cały świat wiruje, dziewczynę widzimy ciągle z tej samej perspektywy.

Sam konflikt również odnosi się do pewnego skonwencjonalizowanego schematu opowieści, rodowa waśń, piękna nieznajoma, której pojawienie się łamie zastane reguły, błędne koło zubożałego rodu, dla którego jedyną wartością pozostał honor. Wszystko to tematy znane i nośne, jednak „W cieniu słońca” pozostaje przepięknie płynącą narracją – niezwykle przyjemną opowieścią z kraju wiecznego słońca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz