poniedziałek, 22 listopada 2010

Wiersze o pierwszej miłości



Na DVD właśnie pojawiła się „Jaśniejsza od gwiazd” - niezwykle udany powrót Jane Campion. Reżyserce „Fortepianu” udało się osiągnąć w najnowszym filmie dwie, zdawałoby się wykluczające się, rzeczy – stworzyła obraz niebanalny, wizualnie pasjonujący i zmysłowy, nie idąc zarazem na łatwiznę typowej filmowej biografii „ciekawego człowieka”.

Bowiem chociaż bohaterem „Jaśniejszej od gwiazd” jest romantyczny poeta, John Keats – to treścią filmu i tym, co najbardziej skupia uwagę widza jest raczej subtelna gra uczuć, wzajemnych zauroczeń, a w jej efekcie pierwsza miłość, rozkwitająca pomiędzy Keatsem i młodą Fanny Brawne. Niby nic nowego, jednak tym, co wyróżnia film Campion spośród melodramatycznych opowiastek o miłości jest świeżość tej historii, z ekranu emanuje witalność i młodzieńcza siła, ciągnąca młodych ku sobie, wbrew konwenansom, zwyczajom epoki i jej społecznemu podłożu.

Fanny fascynuje się modą, a jej sądy i postrzeganie świata dalece odbiegają od Keatsowskich natchnień i myślenia przez pryzmat poezji. Po spotkaniu z Keatsem budzi się w niej pragnienie poznania tego, czego nie rozumie, rozluźnienia gorsetu konwenansów i salonowej kokieterii w jakim żyje. Ucieczka w poezję i lekcje z Keatsem dają jej znacznie więcej - oprócz rozumienia wierszy, największą nauką dla młodej dziewczyny staje się (odwzajemnione zresztą) uczucie, którego nie sposób opisać. Między panną na wydaniu, kokietką, żyjącą balami i ekscytującą się towarzyskimi ploteczkami, a zubożałym poetą zaczyna się subtelna gra uczuć, mistrzowsko prowadzona ręką autorki „Fortepianu”. Wymiany listów, zachowywanie pozorów, gesty, słowa, uniki kochanków – znaki i obrazy dalekie od miłości w wersji instant, do której przyzwyczaiło nas współczesne kino. Campion, jak sama przyznaje w wywiadzie załączonym do „Jaśniejszej od gwiazd”, nie chce naśladować tej narracji – chce poddać się prostocie filmowego opowiadania, iść śladem Roberta Bressona, na którego się powołuje, zostawić widzowi jak największy margines interpretacji i wartościowania tego, co obejrzał.

Całość recenzji do przeczytania tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz